niedziela, 15 czerwca 2014

chapter #1 part one

NOTKA POD ROZDZIAŁEM, PRZECZYTAJCIE PROSZĘ :)

----------------------------------------

Justin's POV

- Mała? - spytałem cicho, bojąc się o reakcję na dobór słowa. Ale ona nie spojrzała zdziwiona, zła, zamurowana. Stała czekając na dalsze słowa.

- Skylar... ja chyba coś do ciebie czuję, wiesz? Od dawna. Boję się, że on znowu się pojawi, że będzie chciał cię skrzywdzić, zabrać ze sobą ode mnie a ja nie będę mógł nic zrobić... Nic, bo nie wiem czy będziesz chciała mojej reakcji. Nie wiem co jest między nami od tamtego dnia. Ciągle widzę jak on na ciebie patrzy, trzyma cię a ty każesz mi po prostu odejść. Bałem się spytać, ale nie mogę cały czas się zastanawiać, to wykańcza moje myśli... Skylar, słuchasz mnie?


Ona nawet na mnie nie patrzyła. Jej jasne blond włosy ułożyły się na jej opuszczonej w dół twarzy, zasłaniając mi jej wyraz. Kciukiem podniosłem jej głowę, ale to co zobaczyłem mnie przeraziło. Płakała. Zraniłem ją? Ja tylko chciałem poznać wreszcie tą jebaną prawdę. Chyba mam prawo, tak? Zasłużyłem na nią.


- Skylar, jeśli coś zrobiłem źle... - jej zimne ramiona otuliły mnie, dając mi zakaz na kontynuowanie.


- Shh, Justin. Jest dobrze, spójrz. - posłała mi kojący uśmiech, myśląc że nie będę domagał się wytłumaczenia na jej płacz.


- Sky, czemu płaczesz? Uznałem, że to odpowiedni moment, bym dowiedział się wreszcie prawdy. Mam tyle pytań w głowie, rozumiesz to? Tylko ty możesz na nie odpowiedzieć.


- Ja też cię kocham, Justin. - wtulając twarz w moją klatkę piersiową znów zaczęła szlochać, nie przejmując się że właśnie wyznała mi coś, czego nie mówiła nawet własnej rodzinie. Stałem sztywno, nie mogąc dać sobie wytłumaczyć dlaczego. To takie oczywiste, że nie płacze przez swoje wyznanie. Ona ma gdzieś te oficjalne i uroczyste mówienie sobie takich słów. Dlaczego, Sky?


Ulice Princeton są dzisiaj wyjątkowo puste, jak na poniedziałek i godzinę ósmą. Spacer w stronę szkoły o tej porze nie jest przyjemny, kiedy klaksony i krzyki zapewne spóźnionych do pracy kierowców otulają całe otoczenie. Princeton nie jest dużym miastem, ale wiele osób z pobliskich o wiele mniejszych miejscowości w okolicy tu pracuje. Ostatnimi laty zbudowano tu wiele sklepów, nawet galerię, jakby na siłę starając się zrobić z małego miasta metropolię. Mimo to, cieszę się. Od niedawna dostrzegłem, jak ciekawie można spędzać tutaj czas. Zbudowano nie tylko osiedlowe sklepiki w kamienicach, ale także basen i dwa skateparki.

Skylar bardzo się cieszyła. Kocha jeździć na desce. To dziwne, tutaj zwykle na deskorolce jeżdżą młodsi ode mnie chłopcy, a nie dziewczyny, ale ona ma to gdzieś. Kiedy widzi się ją z deską pod stopami, można zobaczyć jak bardzo lubi to robić.

Wchodząc do szkoły w słuchawkach rozbrzmiewało moje ulubione Rap God Eminema. Rozejrzałem się ściągając z nosa przeciwsłoneczne okulary, upewniając się, czy aby na pewno nie przeoczyłem gdzieś Sky, ale jak na złość nie było jej w żadnym miejscu. Zwykle o tej porze czekała na mnie przy mojej szafce czy na schodach prowadzących do biblioteki. Zdecydowałem poszukać jej gdy odniosłem książki do szafki, biorąc plecak z samym zeszytem na pierwszą lekcję.

Idąc korytarzem wzrok większości był skupiony na mnie, jednak ja skupiałem się na znalezieniu mojej dziewczyny. Przeszedłem całą szkołę i byłem niemal pewny, że jej nie ma. Dziwne, nie mówiła mi nic wczoraj, że źle się czuje, więc nie może być chora. Nigdy nie opuszczała lekcji bez powodu, bardzo chciała dostać świadectwo z wysoką średnią, by później móc zdecydować o dobrej szkole. Szepty na mój temat w szkolnej stołówce spotęgowały tylko mój gniew.

- Co jest, kurwa?! Patrz w talerz a nie na mnie, frajerze. - wydarłem się na pierwszaka i od razu spuściłem z siebie trochę nerwów. Przestraszony od razu skierował wzrok w jedzenie, tak jak i reszta uczniów. Nauczyciele byli w stosunku do mnie mili i przychylni, mimo że miewałem swoje wybuchy, często przymykali oko na moje agresywne zachowanie, bo nigdy tak naprawdę nie narobiłem żadnych większych szkód. Wiedzieli z poprzedniej szkoły, że mam problemy z agresją, dyrektorka proponowała mi wizyty u szkolnego psychologa dwa razy w tygodniu, ale odmówiłem i zapewniłem ją, że sam daję sobie z tym radę. Usiadłem na parapecie w holu, wpatrując się we wchodzące do szkoły dzieciaki, mając nadzieję na zobaczenie w ich tłumie Skylar, ale nie przychodziła. Nagle poczułem klapnięcie dłoni na moim ramieniu. Odwracając głowę dostrzegłem, że to Tyson, mój kumpel z poprzedniej szkoły, razem ze mną się tu przeniósł żebym nie był sam.

- Stary, przykro mi, dowiedziałem się dzisiaj i myślałem, że coś rozpierdolę, kumasz? Ale nie martw się, coś wymyślimy.

- O co ci chodzi, kurwa? Cały czas ktoś się na mnie gapi i coś gada, zapomniałem ubrać spodni, czy jak? - zażartowałem bez humoru.

- Justin, ty nic nie wiesz? - spytał opierając się ręką o parapet, na którym siedziałem. Świetnie, on też będzie owijał w bawełnę?

- A o czym, do kurwy nędzy, powinienem wiedzieć? - zacisnąłem pięści, czując, że moje knykcie bieleją.

- Dzisiaj w nocy aresztowali Skylar pod zarzutem morderstwa. Chaz nie żyje. - patrzył na mnie, a ja na niego. Czy to jakiś nie śmieszny żart?

- Co?! Moją Skylar?! Człowieku, to nie jest zabawne! - wydarłem się, czując że krew w moich żyłach zrobiła się niebezpiecznie ciepła.

- Justin, ja nie żartuję. Całe jej osiedle było zawalone policją, wypytywali wszystkich o wszystko, widziałem na własne oczy jak ją zabierali.

Nieświadomie uderzyłem ręką w swoją szafkę. Zacisnąłem mocno szczękę, marząc by dziś był pierwszy kwietnia. Ona? Podejrzana o morderstwo? Przecież to mnie podejrzewali, szukali dowodów, a ja dałem im potwierdzone alibi. Ale ona? Moja Skylar. Pewnie jest przerażona. Muszę ją znaleźć.

nobody's POV

Justin niespokojnie przemierzał ulice miasta, by dostać się na komisariat. Szedł szybkim krokiem, by móc zobaczyć swoją dziewczynę jak najprędzej. Kiedy tylko pomiędzy drzewami zobaczył średniej wielkości szary budynek, zaczął niekontrolowanie biec. Minął tablicę oznajmiającą, że wkroczył na teren Komisariatu w zespole miejskim Trenton, choć nie przyłożył do tego zbyt wielkiej wagi. Wbiegł po schodach i wszedł do budynku. Podszedł do niskiej kobiety z farbowanymi białymi włosami, prosząc ją o pomoc.

- Skylar Shawn... gdzie ona jest? - wydyszał, zmęczony przebiegnięciem dość długiego dystansu.

- Nie mogę udzielać informacji, proszę pana. - stanowczy głos kobiety rozniósł się echem w cichym pomieszczeniu.

- To moja dziewczyna, ona jest podejrzana o coś, czego nie mogła zrobić! - wykrzyczał na jednym tchu, patrząc w oczy policjantki.

- Kiedy policja zabiera kogoś do tego miejsca, nie robi tego przypadkowo, proszę pana. Nie wolno mi mówić nic na temat panny Shawn, ponieważ prowadzone jest dochodzenie. Radziłabym raczej porozmawiać z oficerem Hamiltonem, prowadzi sprawę pańskiej dziewczyny i on może panu powiedzieć więcej niż ja.

Poinstruowała go, jednak do niego nic nie docierało. Dopiero po kilku minutach poprosił ją o szklankę wody, by mógł ochłonąć. Gdy ją wypił, kobieta nadal przy nim stała, jakby bała się, że chłopak narozrabia.

- Wie pani kiedy będę mógł porozmawiać z oficerem?

- Wiem tyle, że oficer jest teraz w terenie na patrolu, ale powinien być tutaj przed 11.

Kiwnął głową, na znak że rozumie. Postanowił poczekać na niego i wydobyć jakiekolwiek informacje na temat swojej dziewczyny. Przez dwie godziny kręcił się po komisariacie, oglądając dyplomy za różne akcje ratunkowe oraz podziękowania za pomoc. Ten komisariat nie był taki, na jakie Justin zwykle trafiał. Był dosyć przyjazny, o ile tak można nazwać takie miejsce. Komisarze rozmawiali ze sobą, śmiali się i uśmiechali przechodząc obok siebie. Tam, gdzie chłopak przebywał za liczne rozboje w poprzednim mieście, nie było tak kolorowo. Szare ściany przekładane przy podłodze czarnymi i białymi płytkami. Pracownicy chodzili z miną, jakby właśnie ktoś zabił im kogoś bliskiego i mieli sadystyczną radość, kiedy mogli zamknąć kogoś, kto był kompletnie niewinny. Socjopaci - tak mówili o nich mieszkańcy poprzedniego miejsca zamieszkania Justina.

Równo o 11 dostrzegł grupkę policjantów wchodzących do budynku. Od razu stanął na nogi, idąc w ich kierunku.

- Przepraszam, mógłbym porozmawiać z oficerem Hamiltonem?

Podrapał się po głowie, zastanawiając, który to z nich. Dwóch wyglądało dosyć groźnie, modlił się w duchu by to nie byli oni. Jednak na przeciw wyszedł mu mężczyzna jego wzrostu, lecz widocznie starszy. Miał kilka siwych włosów, przynajmniej tygodniowy zarost i był umięśniony, ale to Justin wyglądał na silniejszego.

- Słucham chłopcze, o co chodzi?

Głos oficera był miły, widać było że zaintrygowało go oczekiwanie dziewiętnastoletniego chłopaka specjalnie na niego.

- Ekhm.. nazywam się Justin Bieber. Ponoć moja dziewczyna trafiła tutaj w nocy podejrzana o morderstwo. Skylar Shawn. Chciałbym dowiedzieć się tyle, ile będzie pan w stanie mi powiedzieć.

Pewny siebie głos Justina rozbiegł się po pomieszczeniu. Oficer poprosił by przygotowano kawę jemu oraz ich gościowi i zaproponował im przejście do jego gabinetu. Usiedli przy stole, po chwili przyniesiono im kawę.

- Więc to pan jest Justin. Skylar uprzedziła nas, że z pewnością pan przyjdzie. Zanim coś zacznę mówić, chciałbym poprosić o dyskrecję, ponieważ śledztwo nie zostało zakończone i wciąż jest w toku.

Justin kiwnął głową w zrozumieniu i czekał, aż oficer zacznie mówić.

- Skylar została posądzona o zabójstwo Chaza Melarcka. Był jej byłym chłopakiem i z tego co nam doniesiono, nękał ją. Wie pan, że pana również posądzono, ale miał pan wiarygodne i potwierdzone alibi, natomiast panna Shawn go nie ma. Miała motyw.

Justin siedział w szoku. Wciąż nie wierzył, że jego mała księżniczka jest w więzieniu.

- Będę mógł się z nią zobaczyć?

Spytał, gdy oficer zakończył objaśnianie powodu, z którego aresztowano Skylar.

- Może być z tym problem, panie Bieber.

-------------------------------------------------
Cześć! No to jest pierwszy rozdział, całkiem miło mi się go pisało i uważam że wyszedł nieźle. Mam prośbę - jeśli któraś z dziewczyn która posiada większe grono czytelniczek udostępniła mojego bloga, byłabym ogromnie wdzięczna :) Pozdrawiam, @skylarshawnx 

5 komentarzy:

  1. Boże boski blog. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Mam nadzieję, że wszystko się wyjaśni. Dopiero początek tego opowiadania, a ja już je kocham :). Zapraszam również do siebie: http://tak-dlugo-jak-bedziesz-mnie-kochac.blogspot.com/
    http://love-story-justin-and-lily.blogspot.com/
    http://becouseofyou-jb.blogspot.com/
    http://help-me-i-need-you-love-justin-bieber.blogspot.com/
    http://milosc-vs-nienawisc-fallen-bieber.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń