nobody's POV*
Głuchy szelest liści rozchodził się po lesie. Ciemność opanowała każdy najmniejszy skrawek tego miejsca. Bał się, bał, słyszał kroki i powolne oddechy. Jego myśli zaprzątały plany ewakuacji, każdy skazany na niepowodzenie. Pierwszy raz w życiu nie chciał umierać - chciał żyć. Chciał zamknąć oczy i przenieść się do bezpiecznego miejsca, ale wiedział, że to niemożliwe. Cofał się, każdy jego krok był wykonany starannie i cicho, spłycił swój oddech. Przeszedł długą drogę w tył, po jakimś czasie zamknął się w swoim umyśle. Skulił się na liściach i zaczął płakać. Słyszał coraz wyraźniejsze dźwięki. Oddech, krok, krok, krok. Patrzył w niebo i błagał, by jakikolwiek z istniejących bogów mu pomógł. Poczuł mokre ścieżki na swoich policzkach, jego oczy były pełne żalu do samego siebie. Tak bardzo chciał umrzeć. Chciał tej chwili, a teraz gdy nadeszła, błagał by nie nastąpiła. Był młody, mógł wszystko naprawić. Głosy w jego głowie nie dawały mu odetchnąć, przez nie zaczął szlochać. Jego alter ego wyrzucało mu wszystkie popełnione błędy. Z każdą sekundą coraz trudniej było mu złapać oddech. To co usłyszał zmroziło jego zmysł.
- Tutaj jest. - usłyszał, choć jego podświadomość mówiła mu, że napastnik był tylko jeden. Strzał prosto w jego pulsującą tętnicę zakończył jego wyrzuty do samego siebie.
*POV - perspective of view, punkt widzenia
----------------------------------------------------------
prolog napisany, w ciągu kilku dni będą dodane następne rozdziały. kontakt na tt: @skylarshawnx
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz